Na specjalne zamówienie <3
"Podlewanie kwiatów w takim upale może nie jest najlepszym rozwiązaniem, ale w końcu to nie mój ogródek."
Trzymając w ręku wąż ogrodowy, spokojnie podlewałem czarne róże, które w nim rosły. Słońce świeciło niemiłosiernie, więc moja koszula już dawne wylądowała na ganku przed domem. Mimo tego wciąż byłem spocony. W okolicy nie było na szczęście nikogo kto mógłby narzekać na to że paraduję bez koszuli. Od moich sąsiadów dzieliły mnie setki metrów. A dokładnie 584 metry. Przemieściłem się byleby nie podlewać wciąż tych samych kwiatów. Zrobił by mi krzywdę, gdyby którykolwiek z tych kwiatów padł.
Nie dziwiłem się nawet, że je hoduje. Przypominały mi go. Piękne, ale z kolcami. Czarne mimo że takie być nie powinny. Bo co jak co, ale Damon Black był piękny, ale czasem jeśli wybuchnie może się to skończyć gorzej niż tylko ukuciem, mógł wręcz rozpętać wojnę. Jego charakter był czarny, choć ja wiem że taki nie powinien być. Po tym co przeszedł nie spodziewał bym się niczego innego. Zginęli jego rodzice, wychował się na ulicy, nie miał domu, a jego najlepszy przyjaciel zginął. Westchnąłem mimo wszystko mógłby być lepszy.
Po chwili zorientowałem się, że coś jedzie szosą. Szybko odłożyłem wąż i wyszedłem z ogródka, by znaleźć się na ganku. W stronę domu zbliżał się czarny jeep. Stanąłem na najwyższym schodku i czekałem. Auto wjechało na podjazd i wysiadł z niego Damon. Jego czarne loki opadały na ramiona. Alabastrowa skóra błyszczała w promieniach słońca. Niebieskoszare oczy obserwowały otoczenie. Miał na sobie czarne dżinsy i szary T-Shirt. Zawsze się tak ubiera. Na jego twarzy było widać grymas niezadowolenia. Wszedł po schodach i minął mnie.
- Ubierz koszulę.- Warknął dopiero pod drzwiami.
Już po jego minie widziałem, że nie jest w nastroju. Nie chciałem się mu narażać, więc złapałem tylko koszulkę, szybko włożyłem ją przez głowę i wszedłem za Damonem do domu. Spokonym, ale szybkim krokiem skierowałem się w stronę kuchni. To był duży dom. Dwa pokoje, biblioteka, dwie łazienki, kuchnia połączona z jadalnią salon. A we wszystkich pomieszczeniach drogie meble i mnóstwo ozdób. Nie sądziłem że mogę zamieszkać w takim domu. Gdy w końcu udało mi się przedostać do kuchni on już siedział na krześle i popijał sok z porzeczki, za to wyraz jego twarzy pozostał niezmienny. Podszedłem do niego i położyłem mu rękę na ramieniu jednocześnie pochylając się i delikatnie całując go za uchem, ale on tylko strącił moją dłoń.
-Nie jestem w humorze Keron.
Westchnąłem tylko i spokojnie skierowałem się w stronę kuchenki. Jakieś pół godziny temu ugotowałem zupę i tak nie wiele miałem tu do roboty. Dom był wręcz pusty, gdy go tu nie było, a zajęć mało. Wyciągnąłem talerz i nałożyłem obiad. Można powiedzieć że miałem już niezłą wprawę w gotowaniu. W końcu czymś trzeba się zająć. Podniosłem talerz i skierowałem się w stronę stołu.
- A mogę chociaż spytać co cię tak wnerwiło?
- Ehhh... długo by opowiadać.
W tym samym momencie, już gdy miałem postawić talerz zahaczyłem nogą o nogę stołu, a zupa wylała się na bluzkę, na spodnie, a nawet znalazła się na włosach Damona.
-CHOLERA! Keron czy ty chodź jednej rzeczy nie możesz zrobić, dobrze?!
Chłopak zerwał się z krzesła, a ja odskoczyłem byleby nie znaleźć się w jego zasięgu. Był dosłownie wściekły.
- Teraz będę musiał iść się wykąpać!
- P-pprzepraszam jaaa nie chciałem...
Chciałem do niego podejść, ale on się tylko odsunął.
- N I E I N T E R E S U J E M N I E T O. Idę na górę. A ty przygotuj mi jakieś czyste ciuchy żebym chociaż mógł jakoś wyglądać.
Pokiwałem tylko głową, a on wściekły poszedł na górę. Gdy zniknął oparłem się o stół, nie mogąc już powstrzymać łez. To było okropne uczucie, że zawsze coś robiłem źle. Przez łzy prawie nic nie widziałem, ale odepchnąłem się blatu i skierowałem w stronę schodów. Gdy szedłem wciąż płakałem. Nie potrafiłem się powstrzymać. Otworzyłem drzwi od sypialni. Była tu wielka szafa, ale ciuchy Damona znajdowały się w szufladach komody poskładane w idealne kostki. Przeze mnie, nie przez niego. Wyciągnąłem T-shirt, spodnie od dresu i bokserki, ale po chwili znów zacząłem szlochać. Nie chciałem, żeby on cokolwiek usłyszał, więc włożyłem zaciśniętą pięść między zęby. Drugą ręką wytarłem mokre policzki. Złapałem ciuchy i spojrzałem na siebie w lustrze. Miałem zaczerwienione oczy, a nos wyglądał jakbym nieźle wypiły. "Co najwyżej obrócę się tak, żeby widział moją twarz jak najmniej". Wyjście z pokoju chwilę mi zajęło, bo chciałem choć trochę uspokoić własne serce. W końcu udało mi się do tego stopnia, że przestały mi się trząść ręce. Wyszedłem i stanąłem pod drzwiami od łazienki, już tu słyszałem wodę, która spływała do wanny. Wziąłem głęboki wdech i zapukałem.
-Wejdź.
W jego głosie nie było słychać już takiej wściekłości, ale wciąż nie traciłem czujności. Nadal nie chciałem znaleźć się zbyt blisko. Jego ręce były naprawdę silne, gdy zechciał. Nacisnąłem na klamkę z lekkim wahaniem, jednocześnie je uchylając. Damon z przymkniętymi oczami, do ramion w wodzie, leżał w wannie. Brudne ciuchy wylądowały na podłodze. Schyliłem głowę jak najbardziej mogłem i ułożyłem czyste ubrania na pralce. I tak musiałem pozbierać te leżące na ziemi. Wciąż nie podnosząc głowy podniosłem bluzkę i bokserki, a potem spokojnie podszedłem do wanny by móc zabrać dżinsy. Oparłem się o jej krawędź i przyklęknąłem, by móc je podnieść, jednak jeszcze zanim zdążyłem po nie sięgnąć, poczułem mocny uścisk w okół nadgarstka. Zapominając zupełnie o opuchniętych oczach spojrzałem w górę. Nad sobą ujrzałem, zatroskaną twarz, i te niebieskoszare oczy, w których tonąłem nawet teraz.
- Nieee... Keron. Znów przeze mnie płakałeś?- Powiedział to wręcz głosem człowieka palonego na stosie.
Delikatnie pociągnął mnie za rękę, a potem złapał mnie za drugi nadgarstek i przyciągnął do siebie przez co wylądowałem w wannie. Woda była naprawdę ciepła, a mimo cgorącego dnia i tak parzyła mi skórę. Damon podniósł się delikatnie do góry by móc mnie usadzić sobie na kolanach, przez co teraz czułem go pod sobą. Jego dłoń delikatnie gładziła mnie po twarzy i po włosach. Chwilę później zaczął zjeżdżać co raz niżej w dół, gdy doszedł już do pasa włożył mi ręce pod koszulkę i ściągną mi ją jednym szybkim ruchem, jednocześnie rzucając ją na podłogę. Westchnąłem i przymknąłem oczy, gdy przełożył swoją dłoń pomiędzy moje łopatki, przyciągając mnie jeszcze bliżej swojego nagiego torsu. Jego usta odnalazły moje. Był delikatny, lecz mimo wszystko czułem że jest spragniony, bo dawno już tego nie robiliśmy. Zarzuciłem mu ręce na ramiona i oddałem pocałunek o wiele mocniej, jednocześnie naciskając językiem. Już po chwili uchylił usta, a ja po prostu się wycofałem, przegryzając mu dolną wargę.
-Ymmmm... Czyżbym o czymś nie wiedział?
Można powiedzieć że był zdziwiony tym że przestałem, ale ja nie odpowiedziałem, nie chciałem się dekoncentrować. Przełożyłem dłoń, wczepiłem mu palce we włosy i odchyliłem jego głowę do tyłu. Ucałowałem go w szyję, ugryzłem i schodziłem coraz niżej, wciąż to powtarzając. Jego jęk dał mi znać, że dobrze zrobiłem. On sam zaczął majstrować przy moich spodniach, które po chwili razem z bokserkami wylądowały poza wanną. Znów odnalazły moje usta tym razem naciskając o wiele mocniej i nie ukrywając czego chce. Jego język powoli, jakby się nie śpieszył badał każdą część moich ust. Po chwili wreszcie uwolnił moje usta i przejechał językiem wzdłuż mojej szczęki podgryzając ją przy zakończeniu tuż koło ucha. Pragnąłem go i to za mocno. A on jakby wiedział o czym myślę, złapał mnie za męskość, coraz szybciej nią poruszając. Nie mogłem się oprzeć by nie zacząć intensywnie jęczeć, chociaż wiedziałem, że jeszcze dość daleko do pełnego zadowolenia go.
- Damon...
Jego palce znalazły moje wejście, lecz tym razem od razu wsadził we me trzy i gwałtownie, mocno zaczął poruszać nimi w środku. Przycisnąłem uda jeszcze mocniej do niego, odchylając się do tyłu. A on nagle obrócił mnie i oparł o drugi kraniec wanny, jednocześnie wbijając we mnie swojego członka. Poruszał się mocno, ale powoli, czym zaczął doprowadzać mnie do szaleństwa. Zacisnąłem palce na zimnym marmurze, co raz mocniej jęcząc. Doszedłem, a on we mnie, chwilę potem. Pocałował mnie delikatnie w zgięciu między ramieniem, a szyją. Powoli się wycofał i wyszedł, a ja wciąż opierałem się o wannę nie mając siły się podnieść. Na szczęście nie było to konieczne. Poczułem jak jego silne ręce wyciągają mnie z wody. Owinął mnie ręcznikiem i niczym dziecko, wziął mnie w ramiona. Wyszedł z łazienki, mocno mnie przytulając i skierował się w stronę sypialni. Tam położył mnie w łóżku. Odwinął ręcznik i poczułem pod sobą zimny aksamit, który wywołał u mnie gęsią skórkę. Damon ułożył się tuż obok mnie, a jego ciepłe ramię owinęło się w okół mojej talii. Westchnąłem.
- Ciii... Śpij Koliberku.
Ucałował mnie w czoło, a ja spokojny przytuliłem się do jego klatki. A przecież jeszcze dobrą godzinę temu, płakałem przez niego.
Jednak jest cienka linia pomiędzy miłością, a nienawiścią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz